powrót do tekstu

Czternastego lutego

Nieprawdą jest, że szantymen zawsze świntuszył i zajmował się głównie wymyślaniem obscenicznych rymów. Oczywiście znacznie więcej takich "momentów" można znaleźć w szantach niż w pieśniach wolnego czasu. W tych ostatnich często zdarzały się tematy bardzo poważne i nikomu do głowy nie przyszłoby przerabianie ich na "dirty versions". Te poważniejsze tematy to przede wszystkim ballady i pieśni opisujące zmagania z piratami, czy też relacjonujące bitwy morskie zakończone niekwestionowanym zwycięstwem.

Pieśni takich jest bardzo wiele. Niektóre z nich układane były na morzu prawie na bieżąco, większość jednak powstawała na lądzie i była wytworem działalności etatowych tekściarzy i balladzistów, którzy przeważnie z morzem nie mieli nic wspólnego. Z czasem zarówno jedne jak i drugie śpiewane były na pokładach i w kubrykach, a już tam, po stosownych przeróbkach, brzmiały jak rasowe pieśni morza.

Pieśń "Fourteenth of February" nie ma ona nic wspólnego z dniem św. Walentego, który tu i ówdzie jest obchodzony jako dzień zakochanych, właśnie 14 - tego lutego. Opisuje ona przypadkowe spotkanie statku "Princess Royal" z piratem. Precyzyjne określenie daty tego incydentu kończy się jednak na podaniu dnia i miesiąca, podobnie jak w kilku innych morskich pieśniach z datą w tytule. W tym przypadku jest szczególnie trudno podać rok, jako że w opiniach znawców tematu są spore rozbieżności, dotyczące pochodzenia tej pieśni.
Większość z nich twierdzi, że jest to pieśń z II połowy XIX w. Podobno packet "Princess Royal" pływał pomiędzy Harwich a portami holenderskimi, później zaś przewoził cięższe ładunki na dłuższych trasach. Nie ma jednak pewności, że chodzi o ten sam statek. Joanna Colcord utrzymuje, że w Ameryce Płn. pieśń ta była znana przed wojną o niepodległość (II poł. XVII w.)

W melodii zwracają uwagę oryginalne zmiany metrum z 3/4 na 4/4, co należy raczej do rzadkich wyjątków. Wersja polska jest w miarę wiernym przekładem, a jej melodia oparta na opracowaniu niemieckiej grupy "Hart Backbord".

Jerzy Rogacki

powrót do tekstu