powrót do tekstu

Jan Rebec

Piosenka ta jest znana i śpiewana od ponad 15-tu lat, ale mam obawy, że to skromny element refrenu: "Yaw, yaw" (po angielsku: "Yaw, yaw"), wymawiany w naszym języku po prostu: "ja, ja" (czy też wręcz "jaja") spowodował zainteresowanie mniej wybrednej części żeglarzy, a i innych też. Niektórzy nawet twierdzą, że "Jan Rebec" szczególnie nadaje się do wspólnego śpiewania w okresie Wielkiej Nocy.

Wbrew pozorom refren jest dokładnie przetłumaczony z języka angielskiego. Zwrotki też. Prosty tekst i prosta melodia, w rytmie szanty pompowej, to niewątpliwe walory użytkowe. Znane są nawet przypadki wykorzystania tej piosenki do wybierania wody z zęzy, ale główne zastosowanie to jednak rozrywka.

Utwór ten po raz pierwszy w Polsce wykonywał Ian Woods w 1987 r., oczywiście w wersji oryginalnej. Wersja polska, za zgodą Iana, powstała prawie natychmiast i podczas wspólnych występów na koncertach była chętnie śpiewana przez publiczność w obydwu językach. Próba określenia autora oryginału tego dzieła niestety się nie powiodła. Ian Woods wspominał, że słyszał ją w wykonaniu swego przyjaciela. Niestety, domniemany autor nie żyje, co oznacza, że dołączył on do grona "autorów nieznanych", czego na szczęście, nie można powiedzieć o piosence.

Bob Walser w komentarzu do swojej kasety "Landlocked" też powołuje się na Iana Woodsa, ale dodaje, że autorem "Jana Rebeca" mógł być Angus Russell. Ze względu na chęć utrzymania, wspomnianego już rozrywkowego charakteru, nie będę tym razem zanudzał szanownych czytelników opowieściami o dokonaniach Holendra Jana van Riebeecka, bo o tę historyczną postać autorowi najprawdopodobniej chodziło.

Ponadto, jak słusznie zauważył Krzysztof Kozerski:
(...)
Jan van Riebeeck uważany jest za założyciela stolicy dzisiejszej RPA, Kapsztadu. W roku 1647 rozbitkowie holenderscy tak urzekli się tym miejscem, że przystań dla statków wybudowała tu Holenderska Kompania Wschodnio-Indyjska, a w 1652 r. wysłannik tej kompanii Jan van Riebeeck wraz z 90 osadnikami zbudował twierdzę i wielką farmę warzywną. Miała to być baza, w której statki kompanii mogłyby zaopatrywać się w prowiant. Pociągnęło to za sobą sprowadzanie niewolników na plantacje i stopniowe rozwijanie się De Kaapsche Vlek (Wieś Przylądkowa), czyli dzisiejszego Kapsztadu.
Jak pisze Ryszard Kapuściński w "Wojnie futbolowej", Riebeeck założył "bardziej gospodę niż port dla statków holenderskich płynących z Europy do Indii Wschodnich i z powrotem".
Holendrowi zawdzięcza też RPA doskonałe wina; sześć lat po rozpoczęciu kolonizacji rozpoczęto tam uprawę winorośli. W lutym 1659 roku Riebeeck napisał w swoim dzienniku: "Dzisiaj chwała Bogu wino zostało odciśnięte od winogron po raz pierwszy".
(...)

Jerzy Rogacki

powrót do tekstu