powrót do tekstu

Kusa Janka

"Kusa Janka" (z Rotterdamu) - to autorski tekst Tomka Piórskiego, który opiera się na znanym oryginale: "Doodle Let Me Go" lub "Yaller Gals". Była to znana szanta kabestanowa, a jej bardzo nieprzyzwoitą wersję "Do Let Me Lone, Susan", o nieco zmienionej melodii i w żywszym tempie, śpiewano przy wybieraniu fałów.

Kiedyś, gdy istniały portowe dzielnice rozrywki z prawdziwego zdarzenia, które tak barwnie opisał Stan Hugill w swojej książce "Sailortown", śpiewano o dziewczynach spotykanych właśnie w takich miejscach. Maggie May, Sally Brown, Margot oraz setki innych Mary, Bessie, Molly itp., stały się bohaterkami wielu pieśni śpiewanych na morzu, zarówno przy pracy, jak i w czasie wypoczynku.

O takich dziewczynach śpiewa się i dziś. Wachlarz ich usług niewiele się zmienił. Jednak większość XIX - wiecznych dzielnic rozpusty zniknęła bezpowrotnie wraz ze swą epoką. Jeden z największych portów świata - Rotterdam, który jeszcze nie tak dawno temu uważany był za jeden z największych domów publicznych tej części Europy, też wyraźnie odciął się o swej niechlubnej, ale jakże barwnej historii. Dziś z pewnością trudno byłoby tam znaleźć specjalistkę, która poczęstowałaby swego gościa skrętem "a la Katendrecht", tzn. wykonanym bez użycia palców.

Słynna Schiedamsedijk, przy której pod koniec XIX w. funkcjonowało ponad 70 różnych barów, tawern i tancbud, to dziś wielka arteria nowoczesnej dzielnicy, która nie ma nic wspólnego z sailortown. Odbudowane kompletnie ze zniszczeń wojennych centrum Rotterdamu, to już miasto XXI wieku, w którym zostały tylko nazwy wielu ulic z epoki wielkich żaglowców. Na lokale też trzeba uważać. Jeden z niewielu otwartych po północy na Leuvehaven okazał się pubem tylko dla mężczyzn, którym towarzystwo kobiet jest w ogóle niepotrzebne. Ech, czasy się zmieniają.

Pocieszył mnie jednak fakt, że w jedynym odrestaurowanym bardzo wiernie basenie Starego Portu (Oude Haven) od kilku lat odbywają się wspaniałe festiwale szantowe. Daleko im może od naszej masowości, ale za to skupiają autentycznych sympatyków starej pieśni morskiej.

Kusej Janki nie udało mi się znaleźć w oryginalnych źródłach, nie spotkałem jej też osobiście w Rotterdamie. Podejrzewam, że istniała ona tylko w wyobraźni autora.
A może rzeczywiście spotkał ja kiedyś, zanim stwierdził: "To wszystko było, minęło, zostało tylko wspomnienie...?".

Jerzy Rogacki

powrót do tekstu