Kącik prozy
Komu pieje Złoty Kur ("ŻAGLE" nr 1/1999)

     W 1985 r. na listę ogólnopolskich festiwali piosenki żeglarskiej wpisały się aż trzy nowe imprezy: ZŁOTY KUR w Warszawie, KUBRYK w Łodzi i WIATRAK w Świnoujściu.
     I Warszawski Przegląd Piosenki Żeglarskiej ZŁOTY KUR zainicjowała sekcja żeglarska uczelnianego klubu AZS, a w szczególności Leszek Nowicki (znany skądinąd jako "Kaszalot") i bracia Paweł i Aleksander Chrusteccy. Impreza odbyła się w dn. 19-21 kwietnia w Akademickim Centrum Twórczym "Akcent" SGGW-AR w Warszawie. Organizatorom pomogli J.M. Rektor SGGW i Komisja Kultury PZŻ. Przez 3 dni bawiło się około 400 osób. Oprócz koncertów było także sporo imprez towarzyszących: projekcja filmów żeglarskich, spotkania z reż. Andrzejem Radomińskim, kapitanem Jerzym Rakowiczem, wystawa obrazów Karola Bondarenki i laureatów Konkursu Dziecięcej Twórczości Marynistycznej i bal kapitański. Działała też, jak zwykle w tamtych czasach, Poczta Jachtowa z okolicznościowym datownikiem i specjalnymi kopertami. Poza konkursem wystąpiły "gwiazdy": STARE DZWONY i Witek Zamojski.
     Nagrodą główną, nawiązującą bezpośrednio do nazwy przeglądu był kogut, co prawda nie złoty, ale za to żywy. Laureatami Grand Prix zostali lubelscy harcerze z zespołu SZANTYMEN w składzie: Maciej Ryszka, Artur Kasperek, Tomasz Misztal i Artur Andrzejewski. Zespół, występujący wcześniej jako "Siedemdziesiątka", dał się już poznać na festiwalu krakowskim. Klasyczne szanty w ich wykonaniu, mimo iż śpiewane a cappella, niewiele miały wspólnego z tradycyjnym brzmieniem, ale powszechną uwagę zwracały pewne głosy i oryginalna aranżacja utworów. Jury pod przewodnictwem Andrzeja Ilgiewicza nagrodziło także: Beatę Bartelik (znaną później wokalistkę i flecistkę zespołu KREWNI I ZNAJOMI KRÓLIKA) oraz Aleksandra Kyca (piosenki "charakterystyczne"). Ponadto wyróżniono: Dorotę Potoręcką, Iwonę i Michała Rollingerów, Roberta Uklańskiego, zespół PIRACI (siódmoklasiści z Pułtuska) i grupę SĄ GORSI, wywodzącą się ze znanego już zespołu WAT-u.
     W 1986 r. ZŁOTY KUR rozwinął skrzydła i przeniósł się do Domu Kultury Zakładów Mechanicznych "Ursus". Do rozwoju imprezy przyczynił się znacznie Klub Turystyki Żeglarskiej "Pasat" a także Stowarzyszenie Marynistów Polskich, warszawskie Kuratorium Oświaty i Wychowania, ZG PTTK, i WOZŻ. Do Ursusa przybyło sporo nagrodzonych i wyróżnionych już wykonawców i jeszcze większa ilość debiutantów. Bardzo sprawnie i atrakcyjnie prowadzone koncerty i konkursy świadczyły o profesjonalizmie organizatorów. Zmaterializowana forma Grand Prix też była gabarytowo i wagowo większa niż w ubiegłym roku. Miałem okazję przekonać się o tym osobiście, odbierając potężne ptaszysko - nagrodę dla zespołu CZTERY REFY z rąk Marka Siurawskiego. I-sza nagroda przypadła w udziale wspominanemu w poprzednich odcinkach zespołowi GWAREK z Zabrza, II-gą otrzymał znakomicie debiutujący CHÓR WUJÓW z Wrocławia, III-cią zdobyli KREWNI I ZNAJOMI KRÓLIKA. Jury złożone z wielu znakomitości, pod przewodnictwem Janusza Szprota wyróżniło także: zespół PRZEDZIAŁ WODOSZCZELNY, Anię Sojkę, grupę SĄ GORSI i Mariusza Jarymowicza.
     Imprez towarzyszących też nie brakowało, mimo iż były to czasy, kiedy to po zakończeniu oficjalnych koncertów, "dla odmiany" śpiewano nieoficjalnie do rana. Żywy i nad wyraz żywotny symbol warszawskiej imprezy nie pozwalał rano nawet na małą drzemkę. Poranne, wielokrotnie powtarzane "Ku-kuryku!" (niektórzy tłumaczyli to: "Po kielichu!"), budziło wszystkich uczestników festiwalu.
     ZŁOTY KUR '86 przeszedł do historii także z innego powodu. W czasie przeglądu odbyła się próba bicia rekordu Guinnessa w ... nieprzerwanym śpiewaniu znanej szanty "Shenandoah". Happeningowy pomysł Andrzeja Radomińskiego trafił na bardzo podatny grunt. Brali w nim udział obowiązkowo wszyscy uczestnicy festiwalu i dobrowolnie tak znane postacie jak min.: Kazimierz Kaczor, Tomasz Stańko, Janusz Szprot, Andrzej Śmigielski oraz kilkuset żeglarzy i miłośników żeglarskiego śpiewania. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Koniec próby nastąpił ... dawno po zakończeniu ZŁOTEGO KURA. Trzon chóru przejechał samochodami z Ursusa do Warszawy, a uroczyste zakończenie odbyło się w mieszkaniu pomysłodawcy, w obecności sekretarza generalnego PZŻ, po 92 godzinach 18 minutach i 20 sekundach nieprzerwanego śpiewania!
     Podobno pobito światowy rekord o ponad 20 godzin. Przyczyniło się to na pewno do popularyzacji pieśni "Shenandoah" ale także i do promocji warszawskiej imprezy. ZŁOTY KUR miał jednak dość krótki żywot. Po zmianach organizacyjnych, od 1988 r. warszawski przegląd przyjął nazwę SZKUTA.

Jerzy Rogacki



Kącik prozy