Maui Na początku XIX w., zanim jeszcze Honolulu stało się oficjalną stolicą Wysp Hawajskich, rolę tę spełniał mały port Lahaina na Maui, drugiej co do wielkości wyspie archipelagu. Cały archipelag nosił wtedy nazwę Sandwich Islands, od nazwiska lorda Admiralicji Brytyjskiej - Sandwicha, na którego cześć James Cook w 1778 r. nazwał tak ten fascynujący swą urodą archipelag. Port Lahaina, osłonięty od zachodu wyspą Lanai, a od południa - Kahoolawe, położony nad zatoką, miał znakomite warunki do kotwiczenia. Znaczenie jego rosło wraz z rozwojem wielorybnictwa, a w połowie XIX w. stal się on główną bazą i najdogodniejszym portem zimowania w tym rejonie. W 1846 r. w zatoce kotwiczyło 395 żaglowców, w tym większość wielorybniczych. Wielorybnicy, którzy organizowali połowy wykorzystując tę bazę, dzielili swą pracę na dwa sezony w roku. "Duży sezon" - to wyprawy na północ, w rejony Morza Ochockiego, w poszukiwaniu wielorybów grenlandzkich. "Małym sezonem" nazywano okres połowów w okolicach wybrzeży Kalifornii, gdzie polowano na tzw. wieloryby szare. Po wielomiesięcznej, ciężkiej robocie w wyjątkowo trudnych warunkach, gdy zapasy alkoholu już dawno się skończyły, a o dziewczynach rzadko kiedy można było pomarzyć, powrót na Hawaje był najbardziej oczekiwanym fragmentem żeglugi. Gdy na horyzoncie było już widać wygasły wulkan Diamond Head, w którego kraterze kiedyś bezowocnie poszukiwano diamentów, żeglarze wiedzieli już, że niedługo będą się czuli jak w raju. Wkrótce Lahaina należała do nich. Bary, tawerny i sklepiki oferujące przeróżne alkohole nie mogły narzekać na brak klientów. Prześliczne wahiny nie czekały nawet aż spragnieni ich wdzięków żeglarze przebiorą się w wyjściowe stroje. Gdy widać było powracającą z morza flotyllę statków, tzw. "Ship Girls" wskakiwały do wody i wypływały im na spotkanie. Obie strony świadomie łamały obowiązujące wtedy prawo, które zabraniało kobietom wstępu na pokład statku. Egzotyczne piękności bardzo sprawnie wspinały się po łańcuchach waterbaksztagów i zanim statek dobrze zakotwiczył, na pokładzie odbywały się sceny, które dziś trudno znaleźć nawet w "specjalistycznych" filmach. Rozkosze w ramionach dziewcząt z Maui łagodziły trudy wielomiesięcznej wyprawy. Nic dziwnego, że z wielkim entuzjazmem w drodze powrotnej śpiewano "Rolling Down To Old Maui" - jedną z najpiękniejszych i najbardziej znanych pieśni wielorybniczych. Od tego czasu trochę się pozmieniało. Wielorybów już się tam, na szczęście, nie łowi. Wiele organizacji o światowym zasięgu walczy o ochronę tych nielicznych już zwierząt. Cywilizacja jednak odcisnęła swe piętno również na Hawajach. Nie są to już wyspy dziewicze. Wycięto setki palm, by zbudować lotniska, hotele, centra handlowe itp. Na atolach Bikini i Eniwetok są poligony atomowe, na Oahu składuje się tę śmiercionośną broń, a na Kahoolawe przeprowadza się eksperymenty z nowymi jej odmianami. Cała nadzieja w tym, że są tam jeszcze prześliczne dziewczyny, choć na pewno inaczej nawiązują dziś kontakt z przybyszami (z całą pewnością dotyczy to tych z wielopiętrowego "Hawaian Bordello" w Honolulu). Podobno ślady minionej epoki pozostały jeszcze na Maui, a zwiedzanie Muzeum Wielorybnictwa w Lahainie może tę epokę znacznie przybliżyć. Życzę wszystkim (i sobie też), żeby mogli to sprawdzić... i wracam do wspomnianej pieśni "Rolling Down To Old Maui". To ulubiona pieśń Stana Hugilla i chyba obowiązkowy punkt programu każdego szanującego się szantymena. Oczywiście znamy jej najbardziej popularną polską wersję z nieco różniącym się od oryginału tekstem "Szkota". Jest ona wciąż chętnie śpiewana. "Cztery Refy" nagrały też ten standard w wersji angielskiej z Simonem Spaldingiem na kasecie "Capstan Bars!", a później "On Deck".
Inna propozycją jest dość monumentalna wersja "Maui", śpiewana a cappella i oparta na wersji A. L. Lloyda. Nagrano ją z tym samym tekstem na kasecie "Pieśni wielorybnicze". Jerzy Rogacki
|