Przesyłam gorące pozdrowienia dla zespołu.
Darek Janiszewski
... a w kolejnym mailu rozwinął wątek, który może kiedyś będzie tematem naszej nowej piosenki:
(...) to był pierwszy mój rejs w morzu i miałem się sprawdzić czy się nadaję. Rejs miał na celu szybkie wybranie sieci przed zbliżającym się sztormem. Jak wychodziliśmy było 4 do 5 Beauforta. Kuter, na którym płynęliśmy - to ośmioipółmetrowa odkryta krypa, której stępka miała ponad 80 lat. Ale nadal pływał. Załoga to stare wygi, pełny skład - łącznie pięciu. Choć fala przy brzegu nie była za wysoka, ledwo potrafiłem utrzymać się na nogach. Kuter to zupełnie co innego niż stabilny jacht. Miałem wrażenie jakbym siedział na czubku piłki plażowej, wrzuconej w sztormowe fale.
Kiedy dopłynęliśmy do pierwszej rajki (szereg związanych ze sobą sieci) zaczęło się wybieranie. Ciągnęliśmy flądrówki. Przypadkowo złapał się mały dorsz, którego trzeba oprawić od razu na morzu bo wyjęty z wody szybko się psuje. Szyper, który akurat stal przy wyciągarce, krzyknął, żebym oporządził rybę, ja natomiast wrzasnąłem, że nie mam jak bo się trzymałem relingu, żeby się nie wywrócić. Śmiali się wtedy wszyscy z młodego chłystka i było wesoło.
Wiatr się rozpędzał i był wyraźnie silniejszy niż na początku rejsu, fala urosła niepokojąco, a my mieliśmy nadal kilka rajek do wybrania. Szyper zdecydował ze ratujemy sieci i płyniemy dalej. Ja zacząłem radzić sobie całkiem niezłe i pomagałem już dość istotnie przy wyciągarce i skrzyniach. Po dwóch następnych godzinach coś trachnęło. Padło sprzęgło. Nie mamy napędu choć silnik działa. Szyper na pocieszenie krzyknął, że pompa też działa, wiec jest dobrze.
Wszyscy - stare wygi, (nawet jeden, który przeżył śmierć kliniczną poprzedniego lata z powodu zatopienia jego kutra przez sztorm), mieli strach w oczach. Szyper poszedł do kabiny i zaczął robić jakieś manewry ze szturwałem, mające pomóc w ustawianiu kutra do dziobem do fali, która miała juz kilka metrów (żeby zobaczyć horyzont musiałem dość znacznie unieść wzrok).
Wezwaliśmy przez radio inne kutry. Znalazł się jeden w morzu, choć przy samym brzegu i zawrócił przy tej pogodzie w morze, żeby nas ratować. No ale ten był dwuletni i wyglądał przy naszym jak Titanic. Bryzgi fal zaczynały się już robić mocno niepokojące. Dobrze, że pompa faktycznie działała. Nie wiem ile czekaliśmy na nich ale Szyper podjął decyzje o wzywaniu pomocy... nie zdążył zawołać - zobaczyliśmy nasz "ratunek" zbliżający się wolno. Podanie holu trwało ładnych kilka minut bo przy tej fali i z uszkodzonym naszym napędem "ratownik" nie miał jak podejść wystarczająco blisko.
W końcu udało się i podaliśmy hol. Powrót był juz łagodniejszy, choć i tak rzucało jak cholera.
Był jeszcze mały problem z wtaszczeniem nas na plażę bo bez napędu kuter nie może wbić się wystarczająco, żeby można było podać linę wyciągarki. Powiedziałem, że wyskoczę i przyniosę końcówkę liny. Wleciałem do wody po pachy ale zdobyłem upragnioną linę i zaczepiłem do ucha. Wyciągarka ruszyła i nasz kuter wtoczył się wolno na brzeg. Dopiero wtedy zauważyłem, że przy boksach rybackich stali prawie wszyscy rybacy, którzy natychmiast poprzyjeżdżali, żeby pomoc, gdyż dowiedzieli się, ze jesteśmy w niebezpieczeństwie. Tak to tam działa, jeden drugiego budzi i lecą na przystań.
Dowiedzieliśmy się na miejscu, że było 6-7 B i fala na pełnym morzu 5 metrów. Jak ta łupina to wytrzymała? - nikt nie wie. Na pewno to zasługa załogi która robiła co mogła, żeby nas trzymać "do fali".
Wypływałem potem wiele razy ale na szczęście nic gorszego od tego mi się już nie przydarzyło. Nie jestem jak Paddy i jego Wieloryb.
Może i patetycznie brzmi ten tekst, ale naprawdę na morzu pracowało się przy piosenkach Czerech Refów. Sprawiając sieci w boksach i wybierając rybę, nuciłem sobie często "jak każdego dnia, zabraliśmy lód... " i inne Wasze piosenki.... Stąd pomysł na skontaktowanie się z Wami...
Pozdrawiam gorąco
Darek Janiszewski
Jest duża szanse, że Darek przypomni sobie inne, barwne wątki swego życiorysu z ostatnich 10 lat. W odświeżaniu pamięci pomoże mu zapewne jego "podpora życiowa" - Magda, która dzielnie sekunduje mu w zmaganiach z różnymi żywiołami.
Ostatnio pasją Darka są samochody terenowe. Zainteresowanych tą formą aktywności zapraszam w jego imieniu na jego strony: http://tarsus-discovery.tripod.com
Jest tam też sporo zdjęć, miedzy innymi z portów Scarborough, Whitby, Staithes.