powrót do tekstu

Dziewczyny z Chile

Począwszy od lat dwudziestych ubiegłego stulecia, coraz więcej statków odwiedzało zachodnie wybrzeża Ameryki Południowej. Początkowo do portów Peru i Chile zawijały małe, drewniane jednostki, zaopatrujące się tu w rudę miedzi. Surowiec transportowano z kopalń położonych w głębi lądu na grzbietach mułów i lam a załadunku dokonywano bezpośrednio na oczekujące tam statki i barki.
W miarę rozwoju infrastruktury portów i urządzeń portowych pojawiało się tam coraz więcej statków wielorybniczych - tych, płynących w poszukiwaniu nowych łowisk z Europy, drogą wokół Hornu a także tych z New Bedford i Nantucket. Tumbez czy Talcahuano to słynne jeszcze w I połowie XIX w. bazy wielorybnicze i rozsławiane w pieśniach z tego okresu ośrodki rozrywki dla spragnionych uciech lądowych żeglarzy.

W latach 40 - tych i 50 - tych ruch był jeszcze większy. Zawijały tu także statki z ładunkiem cukru z Wysp Hawajskich, pszenicy z Kalifornii, słynne jankeskie klipry herbaciane i "Down Eastery" z ładunkiem drewna z Kanady i Nowej Anglii. Coraz więcej statków zjawiało się tu po guano i saletrę, dzięki czemu porty zachodniego wybrzeża przeżywały swój złoty okres aż do przełomu XIX i XX w.

O Callao, Valparaiso, Iquique, czy Coquimbo, pisanych i wymawianych na wiele różnych sposobów słyszał wtedy każdy żeglarz a wielu z nich miało okazję przekonać się o ich urokach osobiście. Stan Hugill w rozdziale IX swojej książki "Sailortown", zatytułowanym " Sailortowns of the Eastern and Southern American Seaboards" opisuje z wieloma szczegółami te i ponad 40 innych portów Peru i Chile, które prosperowały w XIX w. Żeglarze ze szlaków saletry i guana mieli więc w czym wybierać zwłaszcza, że ich potrzeby były ogólnie znane i nie należały do zbyt oryginalnych.
W każdym z tych portów można było opić się do nieprzytomności, wybierając tylko odpowiednią nazwę lokalu i dostosowując rodzaje trunków do swych zasobów. W barach, tawernach, kantynach i innych spelunach oprócz czerwonego i białego wina a także piwa (wpływ Niemców), jako regionalną specjalność serwowano pisco - rodzaj mocnego likieru i niezliczone rodzaje podłych samogonów o egzotycznych nazwach: aguadiente, aguavita, anisado, cana quemada, casach' itp.
W nieco lepszych tancbudach, zwanych "fandango - houses", można było jeszcze obejrzeć "program rozrywkowy" w wykonaniu "Dago girls", czyli panienek pochodzenia iberyjskiego, które dodatkowo wykorzystując taniec, podkreślały swe niezbyt ukryte walory. W innych lokalach a także pomiędzy nimi można było skorzystać z ofert Murzynek, Mulatek a także białych panienek z naszej części Europy (Czechy, Polska, Rosja). Imiona Tania i Sonia były ponoć bardzo popularne.
Wybór był więc przeogromny a ceny pozornie przystępne. Wielu żeglarzy spragnionych portowych uciech ze zdziwieniem i wielkim kacem, za to bez pieniędzy i niekiedy bez ubrania już po niecałej dobie budziło się na pokładzie statku płynącego już z powrotem , jako że wielu właścicieli wyżej wspomnianych domów rozrywki współpracowało z "szanghajerami', trudniącymi się kompletowaniem załóg. W czasie dłużących się wacht wielomiesięcznego rejsu, przypominano sobie zwariowane chwile spędzone z senioritami z Flaming Coast.

Ślady tych wspomnień przetrwały w szantach, które śpiewano na szlakach guana i saletry. Nie zachowało się ich zbyt wiele, jako że w przeciwieństwie do innych, zawierają bardzo dużo obscenicznych treści. Dla wielu folkowych zbieraczy było to poważną przeszkodą do zamieszczenia ich w swoich kolekcjach. Niektóre teksty, aby mogły być wydrukowane, musiały być całkowicie zakamuflowane lub zmienione. Jedną z takich szant, śpiewanych przy załadunku lub przy podnoszeniu kotwicy jest "The Gals o' Chile", znana również pod tytułem "Timme Heave O! Hang Her Hilo!" lub "Banngidero". Jej melodia, śpiewana przez "Cztery Refy", to wersja zbliżona do podawanej przez St. Hugilla w "Shanties from the Seven Seas". Jako ciekawostkę dodam, że pieśń ta długo nie miała jeszcze polskiej wersji w naszym, mocno rozwiniętym "ruchu szantowym" a od niedawna ma aż dwie (autorem tej drugiej jest Henryk Czekała - "Szkot").

Jerzy Rogacki

powrót do tekstu