Spis treści (Spis treści)

2. 4. Rodzaje pieśni żeglarskich.

2. 4. 1. Pieśni kubryku

     Pieśni kubryku (z j. ang. forecastle songs, lub forebitters), to pieśni śpiewane przez żeglarzy w wolnym czasie. Był to czas odprężenia, zapomnienia o ciężkiej pracy, jak również czas wspomnień. Kiedy była słoneczna pogoda w tym czasie, marynarze zbierali się na pokładzie,
w części dziobowej statku, przy podwójnych pachołkach (z j. ang. forebitters) natomiast, gdy aura nie dopisywała miejscem wspólnego odpoczynku było pomieszczenie socjalne zwane kubrykiem (z j. ang. forecastle). Od tych miejsc powstała nazwa tego rodzaju twórczości żeglarskiej84.

     Wszystkie szanty towarzyszące pracy, miały rubaszne teksty, mało rozbudowaną melodię, krótkie pokrzyki, wskazujące moment wykonywania pracy. Kubrykowe koncerty, podczas których panował swobodny nastrój miały zupełnie inny charakter, a ballady przeplatane spontanicznym tańcem były najlepszym odpoczynkiem i lekarstwem na zmęczone ręce po ciężkiej pracy na pokładzie.
     Rozkwit autentycznych pieśni kubryku, czyli tych tworzonych przez marynarzy nie na lądzie, lecz właśnie w czasie wolnym od pracy na statkach, przypada na lata 1780 do 1830. Duży wpływ na tę twórczość miały ballady marynistyczne, które w poprzednich wiekach spełniały rolę współczesnych nam dzienników85. Jednak pieśni śpiewane w kubryku również powstawały na lądzie, podczas zimowych przerw w rejsach. Dlatego niektóre z nich opisują tęsknotę za morzem, mówią o statkach, sztormach, morskich przygodach lub zbliżającym się kolejnym rejsie. Wiele pieśni tego typu przedstawia życie wielkich, niezapomnianych kapitanów, tych którzy odeszli i spoczęli na dnie oceanu. (np. Mister Stormalong, Andrew Rose) "Przebija tu szczery żal. Ballady kubrykowe nie stroniły też od konwencjonalnego sentymentalizmu. Wiadomo, że jednym z najlepszych sposobów na odprężenie jest zaśpiewanie sobie czegoś... rozdzierająco smutnego."86 Często pieśni kubryku miały tematykę miłosną, a pieśni opowiadały o rozstaniach, uczuciach,
o wierności, zdradzie i tęsknocie za ukochaną. Ballady kubrykowe były bardzo lubiane przez żeglarzy i najprawdopodobniej dlatego niektóre
z nich śpiewano też przy wolnych pracach kabestanowych, a słowa innych szantymen wplatał np. do szant fałowych.
84 Ibidem, op. cit., s. 271
85 J. Wadowski, Pieśni spod żagli, Gdańsk 1989, op. cit., s. 163-164
86 H. Stefanowska, Rozśpiewane morze, Gdańsk 1975, s. 34

     Podsumowując tematykę pieśni kubryku można wyodrębnić kilka grup: pieśni o miłości, wielkich żeglarzach i słynnych statkach,
o niezapomnianych rejsach, te opowiadające o wielkich bitwach morskich, pieśni marynarki wojennej i pieśni wielorybnicze. Tym ostatnim chciałam poświęcić więcej uwagi, dlatego zostaną one oddzielnie opisane w części zatytułowanej Pieśni wielorybnicze.
     Koncertom w kubryku zawsze towarzyszył mały zespół instrumentalny, w którym nie mogło zabraknąć koncertiny, skrzypiec
i przeróżnych instrumentów perkusyjnych87. Pieśni te, jak już wspomniałam, często przeplatane były utworami instrumentalnymi, przy których żeglarze wesoło przytupywali. Czasem nawet tańczyli ze sobą; wtedy jeden z nich udawał, że jest kobietą i naśladował wszelkie niewieście zachowania; wachlował się wyimaginowanym wachlarzem, to znów spoglądał w sufit, udając skromną, zawstydzoną pannę.
W kubryku było mało miejsca, więc ci, którzy stojąc pod ścianami wyklaskiwali rytm lub grali na instrumentach musieli bacznie uważać na swoje stopy88. Gavin Craig tak opisuje kubrykowe biesiady: "Zapalono lampę, a akordeon wygrywał na całego. Marynarze śpiewali pieśni swoich i cudzych krajów, a powietrze stawało się coraz bardziej gęste
i niebieskie od dymu. Jeden ze szkockich marynarzy wybijał staccato dwoma dużymi łyżkami na kolanie, inny grał na grzebieniu owiniętym
w cienki papier. Próbowałem wtórować muzyce na mej ustnej harmonijce, ale zostałem zagłuszony przez pełne dźwięki akordeonu, klaskanie
i tupanie nogami. Dałem za wygraną i przyniosłem z magazynu cieśli dwa dziesięciocentymetrowe gwoździe i usiadłszy na mej koi, wybijałem nimi takt na krawędzi deski"89. Najczęściej śpiewaną pieśnią kubryku było i nadal jest Pożegnanie Liverpoolu, którą na język polski przetłumaczył Jerzy Rogacki wraz z Krzysztofem Kuzą.
     W dzisiejszych czasach większość twórców piosenek żeglarskich wzoruje się na tradycyjnych pieśniach kubryku, czasem tak doskonale opracowując melodię i tekst, iż mogą one zmylić nawet największych znawców szant. Taką idealnie skomponowaną pieśnią jest np. Fiddler's Green90.

87 Instrumentami perkusyjnymi mogło być wszystko, co wydawało dźwięk np.: złożone dwie łyżki, monety zamknięte w dłoni, naczynia itp.
88 G. Craig, Chłopiec na rei, Gdańsk 1975, op. cit., s. 189-190
89 Ibidem, s. 104
90 M. Siurawski, Szanty i szantymeni, Kraków 1999, op. cit., s. 283

2. 4. 2. Pieśni wielorybnicze
     Połowy wielorybów to zajęcie, które przynosiło zyski tysiącom ludzi przez ponad 200 lat. Wielorybnicy uważali się za najlepszych marynarzy, na całym świecie. Był to bardzo niebezpieczny, ale ceniony zawód. Dodatkowo swymi wyprawami w nieznane, w poszukiwaniu dzikich narwali, wielorybnicy przyczynili się do rozwoju wiedzy geograficznej, odkrywając nowe wyspy, czy zaznaczając nieznane prądy morskie. Ci pływający myśliwi ogromnie wzbogacili ówczesną wiedzę
z zakresu meteorologii i nawigacji, docierając do najdalszych zakątków świata.
     Polowania na wieloryby były organizowane na Atlantyku - by zdobyć wieloryba grenlandzkiego lub biskajskiego, jak również na Pacyfiku,
w poszukiwaniu kaszalotów, które jak się później okazało miały więcej tłuszczu, a dodatkowo z ich zębów91 można było produkować ozdobną, cenioną na lądzie biżuterię92. Początki wielorybnictwa nie były jednak łatwe. Bardzo długo połowy wielorybów prowadzone były w sposób bardzo prymitywny, najczęściej u wybrzeży na łodziach, które nie były przystosowane do tego, aby mogły wypłynąć na pełne morze. Dopiero pod koniec XVIII stulecia zaczęto konstruować wielkie łodzie, które wypływały w głąb Pacyfiku na długie rejsy. Te wyczerpujące wyprawy trwały co najmniej rok, a często były dłuższe, nawet do czterech lat. Zazwyczaj załogę stanowili mieszkańcy jakiejś jednej wioski, wśród których byli nawet kilkunastoletni chłopcy, prowadzący tzw. dzienniki podróży, w których opisywano wydarzenia, jak również słowa pieśni śpiewane w kubryku93.
     Na przełomie XVIII i XIX w. wielorybnicy wypływali w długie rejsy na żaglowcu, do którego przymocowana była łódź wiosłowa, a polowania na wieloryby miały kilka faz. Kiedy na dużym, "macierzystym" statku wypatrzono zwierzę, załoga, która miała stoczyć walkę wręcz opuszczana była na wodę na małej łodzi wiosłowej czasem nawet kilka mil od celu. Jej zadaniem było prawie bezszelestne podpłynięcie jak najbliżej śpiącego zazwyczaj wieloryba. Łódź, którą płynęli wyposażona była w różnej długości wiosła94.
91 Kaszalot jest jedynym uzębionym wielorybem
92 M. Siurawski, Szanty i szantymeni, Kraków 1999, op. cit., s. 301 - 303
93 Duża liczba tych dzienników znajduje się w New Bedford, w zbiorach Muzeum Wielorybnictwa
94 Kiedy morze było spokojne używano krótkich wioseł, aby jak najciszej podpłynąć do zwierzęcia, natomiast gdy morze było rozfalowane, konieczne były wiosła długie, aby móc utrzymać kierunek i prędkość łodzi

     Harpunnik celował do wieloryba z odległości około 10 metrów. Po chwili następowała śmiertelnie niebezpieczna walka ze zranionym zwierzęciem, który od razu zaczynał się bronić. Najczęściej spotykane reakcje tego wielkiego morskiego ssaka to zanurzenie się na dno, ucieczka przed siebie lub atak na łódź oprawców. Przy dwóch pierwszych należało odpowiednio szybko wypuszczać linę, przyczepioną była do harpuna, uprzednio starannie zwiniętą w tzw. tabletach95.
W ostatnim zaś przypadku można było się tylko "modlić", aby rozwścieczony waleń swym wielkim ogonem nie rozbił łodzi i nie zabił całej osady. Kiedy jednak wszystko szło po myśli polujących, wieloryb tracił dużo krwi i powoli umierał. Wtedy można już było przy pomocy grubych łańcuchów holować go do statku macierzystego, gdzie od razu rozpoczynała się produkcja płynnego złota, jak nazywano tran. Aby mieć pełne ładownie, czyli około 500 beczek tranu, trzeba było stoczyć bój aż dziesięć razy. Dopiero potem statki zawracały do portów, gdzie załoga mogła liczyć na zasłużony odpoczynek i wypłatę.
     Kiedy w 1868 r. Sven Fayn (Norwegia) wynalazł działko harpunnicze, a statki miały napęd parowy zmieniły się metody polowań na wieloryby; nie były już one tak niebezpieczne jak wcześniej.
     "Pieśni wielorybnicze były niezwykłym świadectwem życia na pokładzie."96 Opisują one ciężki żywot łowców np. pieśń pt. Lament wielorybnika, czy różne historie, jakie wydarzyły w trakcie połowów - Grenlandzkie łowy. Mówią o słynnych statkach - Balaena, o portach,
z których wypływano na połów - Dziewczyny z Talcahuano i o przerażających, wielkich lewiatanach, takich jak Moby Dick97.
     Pieśni wielorybników mają bardzo różną budowę. Niektóre wykonywane są w szybkim, inne w wolnym tempie, najczęściej
w metrum 4 lub 2/4, ale też i w trójdzielnym. Wszystkie jednak mają wspólną cechę; posiadają bardzo długie fabularne teksty (czasem kilkunastozwrotkowe), które z maksymalną dokładnością opisują historie z połowów. Dużą część zachowanych pieśni wielorybniczych zawdzięczamy Bertowi Lloydowi (1908 - 1982) podpisującemu się na płytach jako A.L. Lloyd, którego bogata dyskografia jest źródłem
i inspiracją dla wielu zespołów szantowych całego świata98.
95 Tableta - szerokie, drewniane wiadro na precyzyjnie zwiniętą linę wielorybniczą - [hasło] w: M. Siurawski, Szanty i szantymeni, Kraków 1999, s. 303
96 M. Siurawski, Szanty i szantymeni, Kraków 1999, s. 301
97 Olbrzymi, ponad trzydziestometrowy i ważący około 100 ton wieloryb, który atakował
i zatapiał nawet wielkie statki wielorybnicze. Istnieją dowody na to, iż nikt nie zdołał go upolować, a on sam umarł ze starości, mając na swym ciele mnóstwo blizn po stoczonych walkach i około 20 wbitych w grzbiet harpunów.

98 http://www.szantymaniak.pl/index.php?notka=151

2. 4. 3. Ballady i piosenki żeglarskie.
     Wśród pieśni żeglarskich można wyróżnić również te, które nie były związane bezpośrednio z pracą na statku, czy z twórczością kubrykową. Tworzone w chwili zadumy, najczęściej na lądzie. Opisywały one niezapomniane wyprawy i marzenia zmęczonych rejsem marynarzy, opiewały życie wspaniałych żeglarzy, jak również przekazywały rozpacz tęskniących kobiet i dzieci. Najczęściej tekst takich pieśni układany był do jakiejś innej znanej piosenki, albo do utworów instrumentalnych.
     W dzisiejszych czasach nie śpiewa się szant na morzu, ponieważ pracę żeglarzy ułatwiają, a często nawet zastępują różnego rodzaju maszyny. Każdy żaglowiec wyposażony jest w elektryczne kabestany
i windy do stawiania żagli, a kompas zastąpiła nawigacja satelitarna. "Współczesny statek przypomina luksusowy hotel i wielką fabrykę".99 Teraz żeglowanie jest odpoczynkiem od szarej codzienności, a nie walką z żywiołami, jest przyjemnością, a nie pracą. Dlatego zamiast szant - pieśni pracy śpiewane i tworzone są ballady i piosenki
o tematyce żeglarskiej.
     W drugiej połowie XX wieku coraz częściej miłośnicy pieśni morskich tworzyli całkowicie autorskie piosenki, z własnym tekstem i melodią, nie opierające się na tradycyjnych utworach. Jakby mieli już dość tych wszystkich znanych melodii. Są również ci, którzy zapożyczają melodię gdzieś zasłyszaną, nie sprawdzając jej pochodzenia i dopisują swój tekst. Jednak są też i tacy, którzy wciąż czerpią z niekończącej się skarbnicy tradycyjnych piosenek żeglarskich tłumacząc teksty napisane dawno temu, w epoce wielkich żaglowców.
99 M. Siurawski, Szanty i szantymeni, Kraków 1999, s. 367
Wstecz Poprzedni rozdział Następny rozdział Dalej


Spis treści (Spis treści)