Fajna ferajna
sł.: Andrzej Nowicki (z niewielkimi zmianami, na podst. tekstu: "O czterech zbrodniarzach")
Szliśmy we czterech, jasny gwint! Dął przez dni szereg ostry wind.
(Pat:) A wnet po gościu niknął ślad, kiedy mu gardło rozciął Pat. (Szpunt:) A gdy na statku wybuchł bunt, to na ostatku strzelał Szpunt. Ja - wtedy szczeniak, ale już łapy w kieszeniach no i nóż.
Ślepa uliczka, ślepa noc i tajemnicza nocy moc. Zgubieni do cna pośród mgły, ani rozpoznasz, kto kim był. Fajna ferajna nas tam szła: Jim, Pat O'Kinah, Szpunt i ja.
My niebogaci, ale cóż, zapłacić za nas może nóż. I światło nikłe błysło gdzieś... Już my pod tinglem "Zdechły Pies". Fajna ferajna nas tam szła: Jim, Pat O'Kinah, Szpunt i ja.
Rachunek w szynku zliczył Szpunt: funtów szterlingów cały funt. "Zapłacić możem" - wyrzekł Pat. I cztery noże w stołu blat! Szynkarz się zgodził, noże wziął, a my jak co dzień, dalej z mgłą.
To każdy umie. Ale tak jak my rozumieć nocy smak I smak przygody, która drży... Ech szkoda gadać wy - nie my. Wy - nie ferajna taka jak: Jim, Pat O'Kinah, Szpunt i ja.
Fajna ferajna nas tam szła: Jim, Pat O'Kinah, Szpunt i ja. |