Campanéro Pieśń którą o barku "Campanéro" nie należy do powszechnie znanych, nie jest też szczególnie oryginalna, jeśli chodzi o temat. Ma jednak w sobie coś. Mimo że dość długa (8 lub więcej zwrotek w wersji angielskiej), nie można powiedzieć żeby była nudna, stosownie do określenia "as boring as sailor's shanty". Znana na saletrowych szlakach, wiodących do Ameryki Południowej, gdzie była śpiewana jako szanta kabestanowa i pompowa. Śpiewano ją też często jako pieśń roboczą przy załadunku kawy w portach brazylijskich. Pod koniec epoki wielkich żaglowców była także popularna wśród żeglarzy z Liverpoolu. Najprawdopodobniej tytułowy bark "Campanéro" (czy też "Campanayro") rzeczywiście pływał na tych trasach, ale żegluga na jego pokładzie, jak to wynika z tekstu, na pewno nie była wycieczką do egzotycznych portów. Nietrzeźwy kapitan, bosman wymyślający niewdzięczne zajęcia pokładowe, sadystyczne skłonności "kadry oficerskiej" i załoga składająca się z przypadkowo zebranych i mocno podejrzanych osobników różnych nacji - to swego rodzaju norma. Uzupełnieniem jej był żaglowiec, którego stan techniczny z pewnością nie satysfakcjonowały dziś naszych urzędów morskich czy też PRS. Jednak gdy w grę wchodził duży biznes armator nie miał wątpliwości, a najgorzej - jak zwykle - wychodziła na tym załoga. Efektem ubocznym był oparte na własnych przeżyciach, czasem nieco podbarwione teksty ostrzegające przed zaokrętowaniem się na taki statek. Wątpię w to, że nie istniały żadne niecenzuralne odmiany tej pieśni. Chociażby dlatego, że określenia typu "handy-bandy", "randy-dandy", "rowdy-bowdy" itp. często były używane w t zw. wersjach oficjalnych po to, żeby zakamuflować inne epitety. Sądzę że i w tym przypadku istniała również "wersja B". "Campanéro" zaczyna się nietypowym krótszym niż pozostałe zwrotki wstępem, po którym zaraz następuje refren ustalający właściwe tempo. Chóralnie, choć na pewno nie zawsze we wzorowej harmonii, śpiewane refreny musiały wyzwalać energię niezbędną do wykonania prac załadunkowych bądź podniesienia kotwicy. Narracyjne zwrotki, których treść sugestywnie przekazywał szantymen, pozwalały wyregulować tempo pracy i stworzyć pozory krótkiego odpoczynku, by z większą energią uruchomić mięśnie przy następnym refrenie. Na koniec ciekawostka, dotycząca polskiej wersji "Premiera" jej miała się odbyć podczas festiwalu "Shanties 92". Niestety, czasu znów było bardzo mało, a tekst nie chciał się sam napisać do końca. W tej sytuacji niezbędna był konsultacja z ekspertem i niewątpliwie najszybszym piórem w dziedzinie tekstów morskich - Andrzejem Mendygrałem. Rezultat tej współpracy w trybie "superexpressowym" został następnego dnia wyemitowany z estrady krakowskiej "Korony" i wszedł na stałe do repertuaru zespołu "Cztery Refy". W przeciwieństwie do oryginału, tekst polski zawiera tylko 5 zwrotek, za co niektórzy na pewno będą wdzięczni autorom. Jerzy Rogacki |