powrót do tekstu

Syrena

Wśród wielu opowieści dziwnej treści, jakie przez długie wieki przekazywali sobie ludzie morza, wyjątkowo dużo jest historyjek o spotkaniach z różnego rodzaju potworami morskimi. Rozbudzona wyobraźnia, niekiedy halucynacje, a i niewątpliwie skojarzenia z uprzednio zasłyszanymi opowieściami, tworzyły bardzo malowniczy świat przedziwnych stworów zamieszkujących oceany i morza, czy też co poniektóre wyspy i wybrzeża. W towarzystwie najdziwniejszych diabłów, słoni, koni, lwów, psów, krów tudzież węży, oczywiście morskich, a nawet morskich mnichów, biskupów i żołnierzy, wysoko punktowaną pozycję zajmują syreny.

Co do szczegółów ich wyglądu wiele było wątpliwości. W większości opisów górna połowa ciała, to przepiękna kobieta, chociaż spotyka się wzmianki o wyjątkowo odrażających czarownicach. Od pasa w dół sprawa się bardziej komplikuje. Istniały bowiem nie tylko kobiety - ryby, ale także kobiety - ptaki z wielkimi zakrzywionymi szponami. Podobno w 1548 r. austriacki książę Filip dostarczył taką panienkę na wystawę w Genui. Szkoda, że nie wydawano wtedy katalogów. W 1704 r. wydano natomiast "światowy słownik, zawierający opisy wszystkich przedmiotów naturalnych i sztucznych", w którym "autorytatywnie" przedstawiono syreny jako kobiety - ptaki lub kobiety - ryby w każdym przypadku o wyzywającej urodzie.

Dla nas jednak najbardziej popularny wizerunek syreny to kobieta - ryba. W jednej ze zwrotek znanej szanty "Rosie - O!" (sł. Janusz Sikorski) znajdujemy: "... Syrena z tego ogon ma, że zrosły jej się nogi...".
Z tego oraz z wielu innych opisów, można by wnioskować, że nogi zrośnięte w jeden rybi ogon to obowiązujący standard. Potwierdza to nawet nasza dumna, jak niektórzy jej krajanie, syrenka warszawska. Jednakowoż nie tak daleko od naszego wybrzeża, na skale w Kopenhadze, siedzi sobie grzecznie Den lille Havfrue, czyli mała kobietka morska, której każda nóżka zaopatrzona jest w oddzielną płetwę. świadczy to chyba o większej swobodzie obyczajów w krajach skandynawskich już przed wieloma wiekami.

W pieśniach morskich syreny również mają swoje pewne miejsce. Jedną z bardziej znanych jest właśnie "The Mermaid", czyli "Syrena". Podobno w Anglii śpiewają ją dzieci w przedszkolach.
Pierwsza zwrotka może wskazywać na związek marynarskiego przesądu dotyczącego wypływania w piątek, właśnie ze spotkaniem z syreną. Oczywistym finałem jest zatonięcie statku wraz z załogą.

Ponad 20 lat temu Zbyszek Zakrzewski przetłumaczył ten tekst na język polski. Znany jest także inny przekład Janusza Sikorskiego). "Syrena" była jednym z pierwszych utworów w repertuarze "Refpatentu". Śpiewano ją na pierwszych "Yapach" w Łodzi i na Akademickich Giełdach Piosenki Żeglarskiej w Górkach Zachodnich w 1977 i 1978 r. Od samego początku istnienia "Czterech Refów" ma trwałe miejsce w repertuarze. Bardzo często jest śpiewana na początku koncertu... jako test mikrofonów wokalowych, w celu ustalenia właściwej proporcji głosów.

Inne ciekawe historie, związane z syrenami można znaleźć w utworach: "The Eddystone Light" (po polsku "Latarnia Eddystone") i "Married to a Mermaid" (po polsku "Małżeństwo z syreną").

Jerzy Rogacki

powrót do tekstu